Jedną z głośniejszych spraw porwań dla okupu jest oczywiście sprawa Krzysztofa Olewnika, syna przedsiębiorcy branży mięsnej, Włodzimierza Olewnika.
Został on porwany w nocy z 26 na 27 października 2001, ze swojej willi na przedmieściach Drobina, po imprezie, w której udział brali policjanci z Płocka. Dwa dni później porywacze zażądali od rodziny porwanego okupu, w wysokości 300 tys. dolarów. 24 lipca 2003 okup w wysokości 300 tys. euro przekazano porywaczom. Torba z pieniędzmi została zrzucona w Warszawie, z Trasy AK na ulicę Gwiaździstą, która przebiegała pod nią. Sprawcy wywiercili wcześniej dziurę w ekranie dźwiękochłonnym, aby rodzina mogła zrzucić torbę. Miejsce zrzucenia okupu znajdowało się przy lewym pasie i było oznaczone w następujący sposób: 2 migające czerwone światełka na baterie, jakie stosuje się w rowerach, a pomiędzy nimi 2 czerwone znicze, idealnie na długość samochodu, pomiędzy którymi Olewnikowie mieli zatrzymać auto i precyzyjnie w tym miejscu zrzucić okup. Porywacze podjęli okup, jednak uprowadzony nie został uwolniony. 5 września 2003 Sławomir Kościuk i Robert Pazik zamordowali Krzysztofa Olewnika, po czym zakopali jego zwłoki. Według ustaleń śledztwa Robert Pazik nałożył na głowę porwanego kilka toreb foliowych i przytrzymywał jego głowę tak, aby się udusił, przytrzymując nozdrza. Przed śmiercią, Krzysztof Olewnik przetrzymywany był w nieludzkich warunkach, bity i zmuszany do przyjmowania leków psychotropowych.
Sprawa ta jest zagadką do dnia dzisiejszego ze względu m.in. na nieprawidłowości jakie jej towarzyszyły.
Porwanie Krzysztofa Olewnika i wiele zagadek związanych ze służbami
Śledztwo zostało powierzone przez sierpecką prokuraturę policjantom z komendy w Płocku, którzy bawili się w dniu porwania Krzysztofa u niego na imprezie, zainicjowanej przez naczelnika Wojciecha Kęsickiego. Dochodziło do takich paradoksów, że naczelnik był przesłuchiwany przez swojego podwładnego. Przebieg imprezy policjanci odtwarzali jeszcze dwa miesiące po porwaniu, bo ich przesłuchiwani koledzy zmieniali zeznania na temat celu i organizatora spotkania.
Początkowo śledztwo prowadził prokurator Prokuratury Rejonowej w Płocku, któremu nie były przekazywane istotne informacje pozaprocesowe z Policji chociażby nagranie z monitoringu hipermarketu w Warszawie, gdzie Wojciech Franiewski kupuje telefon komórkowy, z którego porywacze kontaktowali się z rodziną Olewników, bądź pisma od porywaczy. Prokurator nigdy nie był na miejscu porwania w domu Krzysztofa Olewnika.
Policja nie sprawdziła numeru, z którego dzwonili porywacze
Mimo że porywacze kontaktowali się kilkadziesiąt razy z rodziną, policjanci ani razu nie sprawdzili, z jakiego numeru dzwoniono. W czerwcu 2004 r. dwóm policjantom z wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej w Radomiu skradziono w Warszawie samochód wraz z 16 tomami akt śledztwa sprawy porwania Olewnika. Policjantom postawiono zarzuty, ale wkrótce prokurator umorzył postępowanie. Akt nigdy nie odnaleziono. Samochód został skradziony prawdopodobnie na zlecenie. Wszystko wskazuje na to, że źródłem przecieku o transporcie akt była osoba z wąskiego kręgu prokuratorów i policjantów uczestniczących w śledztwie. Usiłowano zdyskredytować świadka, nakłaniając jego narzeczoną do złożenia obciążających go zeznań. Bandyci usiłowali zastraszyć także Iwonę K., która rozpoznała jednego z członków bandy odpowiedzialnej za porwanie i morderstwo Krzysztofa Olewnika. Niedługo po zakończeniu tych czynności, wieczorem przed jej domem w Płocku, podeszło do niej dwóch mężczyzn. Iwonie K. udało się uciec i schronić w mieszkaniu, ponieważ ścigający ją mężczyzna poślizgnął się i upadł na ziemię. Rysopis napastnika pasował do Wojciecha Franiewskiego, organizatora porwania Krzysztofa. Podczas śledztwa nie zbadano dokładnie tych wydarzeń.
W drodze do miejsca przekazania okupu, nikt z policji nie jechał za Olewnikami. Policja przeprowadziła oględziny w miejscu przekazania okupu dopiero po 3 dniach. Policjanci nie sprawdzili również zebranych odcisków palców sprawców w policyjnej bazie danych, ani nie stworzyli portretu psychologicznego sprawców. Nie zostały sprawdzone ani spisane nr banknotów przekazywane porywaczom.
Porwanie Krzysztofa Olewnika było długo planowane
W styczniu 2003 roku ojciec Krzysztofa odebrał z poczty anonimowy list takiej treści: „Panie Olewnik, nie chcę straszyć, ale wiem, że Krzysztofowi grozi niebezpieczeństwo. Dotarła do moich uszu informacja, że porywacze mają zamiar go zabić. Jeśli pan może, niech pan odszuka Ireneusza Piotrowskiego – Bokserka. On ukrywa się koło Nowego Dworu Mazowieckiego. Kontaktuje się z nim Pazik”. Wiadomo, że Ireneusz Piotrowski dwa lata więził Krzysztofa Olewnika, a Robert Pazik to zabójca, który ofiarę udusił. List nie został zweryfikowany przez policję.
Sprawa została umorzona?
W czerwcu 2008 r., jeszcze zanim uprawomocnił się wyrok na porywaczy, w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Olsztynie pękła rura kanalizacyjna. Po godz. 16 sprzątaczki zauważyły, że dół budynku, gdzie mieszczą się magazyny dowodów rzeczowych, zalewa cuchnąca ciecz. Okazało się, że fekalia dostały się do pomieszczenia wypożyczonego przez olsztyński zarząd CBŚ do przechowywania dowodów zebranych w śledztwie dotyczącym porwania Olewnika. Nasiąknięte cuchnącą cieczą pudła i worki przeniesiono w inne miejsce, a szef olsztyńskiego CBŚ zawiadomił o zajściu prokuraturę. 13 czerwca 2008 r. Prokuratura wszczęła śledztwo, by wyjaśnić, czy dowodów nie zalano celowo. Miesiąc później sprawę umorzono, nie dopatrując się przestępstwa. Ucierpiało 231 dowodów rzeczowych ze sprawy.
Sześć telefonów, które policja zabrała po przeszukaniach w firmie żony szefa gangu porywaczy, zatrzymano i po miesiącu zwrócono. W aktach nie ma śladu, czy ktoś je zbadał.
W nocy z 24 na 25 lipca 2009 miało miejsce włamanie do domu obrońcy policjantów ws. porwania Krzysztofa Olewnika, w wyniku którego zostały skradzione min. 2 tomy akt z materiałami sprawy. Zdaniem poszkodowanej na jednym ze skradzionych komputerów znajdował się szczególnie cenny materiał.
Nieprawidłowości w tej sprawie było naprawdę wiele w niektóre aż trudno uwierzyć.
Nawiązując do oprawców Krzysztofa…cała trójka popełniła samobójstwo… w areszcie, pod czujnym okiem monitoringu i pod ochroną strażników.
Chcecie dowiedzieć się więcej na temat nieprawidłowości w działaniach służb?
Udostępniajcie i czytajcie moje AKTA
FIGURANT